O mnie

Dzieciństwo zwykle bywa miłe, ale tylko do pewnego czasu. Pamiętam ciche kroki na drewnianym parkiecie, słońce nieśmiało liżące ściany i wiatrówkę, którą wyjąłem wcześniej z szafy. Chwila zabawy i brania psa na muszkę, a potem strzał, niestety w swoim kierunku. A później? Szpitale, krzyki, bieganie po korytarzach w białych kapciach i rzeczywistość, która zaczęła się niebezpiecznie rozlewać.

Gdy miałem osiem lat, strzeliłem sobie niechcący w łeb, co spowodowało nie tylko dziwne stany, smugi, rozmazy czy cięcia, ale też chęć, żeby pisać. I tak to trwa do tej pory, a przyjemniej stawia się kolejne zdania z przekonaniem, że ktoś to kiedyś przeczyta. W razie chęci – kornelmaliszewski@gmail.com. Z wyrazami.